Zimowe Tatry 23-25.02.2018
23.02.2018- to tegoroczna data oficjalnego otwarcia sezonu na wyjazdy w góry!
Na pierwszą w tym roku wyprawę wyjechaliśmy z domu w godzinach popołudniowych. Po pracy, w zespole siedmioosobowym, w baaardzo dobrych nastrojach (w końcu zobaczymy śnieg!), pełni optymizmu, gotowi do zmagań w górach w warunkach zimowych, wsiedliśmy do samochodu. Siarczyste mrozy zapowiadane przez meteorologów nie zniechęciły nas- wręcz przeciwnie- mobilizowały do walki. Wiedzieliśmy, ze nie będzie lekko! Temperatury poniżej -20 stopni to już nie żarty…. W godzinach późno popołudniowych, po zaparkowaniu samochodu, ruszyliśmy Doliną Chochołowską do schroniska. Trasa dość szybko zleciała, po dłuższym czasie kiedy nie mamy okazji się spotykać, tematy się nie kończą. Nawet się nie obejrzeliśmy, jak znaleźliśmy się u progu schroniska. Przy wspólnym posiłku omówiliśmy jeszcze raz plany na następne dni z uwzględnieniem panujących warunków pogodowych, zamówiliśmy po małym piwku i pełni adrenaliny położyliśmy się spać.
Dzień drugi, 24.02, sobota.
Pobudka, toaleta poranna, śniadanie, sprawdzenie ekwipunku, wymarsz w góry- właśnie tak wygląda każdy górski poranek ???? Nie ma czasu na zbędne rzeczy, zresztą… każdy jest zbyt zaspany by myśleć o czymś więcej niż podstawowe funkcje życiowe ???? Przy wyjściu ze schroniska przywitała nas nie najlepsza aura pogodowa- bardzo duże zachmurzenie, opady śniegu i duży mróz. Nie zrażeni tym, ruszyliśmy w stronę Wołowca- 2064m n.p.m. Osłonięci od wiatru nie odczuwaliśmy jeszcze tak niskiej temperatury. Dopiero na Grzesiu (1653 m n.p.m.) przy silnym wietrze doceniliśmy kominiarki, szale, chustki i inne rzeczy które skutecznie osłoniły nasze twarze od wiatru i mrozu. Tak dotarliśmy przez Rakoń (1879 m n.p.m. ) na Wołowiec. Mieliśmy zaplanowaną dalsza ( dłuższą) trasę przez Jarząbczy Wierch, Kończysty Wierch, do schroniska. Jednak temperatura -27 stopni na szczycie, gdzie przy silnym wietrze temperatura odczuwalna wynosiła -37 stopni, oraz przybierający na sile wiatr i pogarszająca się widoczność zmusiły nas do powrotu. Była to bardzo dobra i rozsądna decyzja. Z lodem na brwiach i rzęsach (tak, naprawdę śmiesznie to wyglądało:)), oszronionych chustach i kominiarkach wracaliśmy pod wiatr do Doliny Chochołowskiej. Po zejściu do schroniska, żadne z nas nie marzyło o niczym innym jak ciepły prysznic i rozgrzewający obiad. Małe piwko do zestawu nie zaszkodzi. Spędziliśmy resztę dnia dzieląc się wrażeniami z wyprawy. Oczy powoli zaczęły się zamykać i każdy zasnął tam, gdzie aktualnie siedział. Zmęczenie robi swoje… ????
Dzień 3, 25.02.2018r.
Otworzyliśmy oczy i ku naszemu zdziwieniu za oknem widać było przejrzyste niebo i słoneczko. Tak, to można wstawać codziennie!! Nie było innej opcji niż spakować plecaki i w drogę! Biały skrzący śnieg, nogi aż rwały się, żeby ruszyć na szlak. Szybkie śniadanie, pakowanie i w drogę. Iwaniacka Przełęcz (1458 m n.p.m.)- nasz pierwszy cel. Mróz nie puszczał, jednak brak wiatru spowodował, ze nie był on uciążliwy. Dość szybko dotarliśmy na miejsce, gdzie zwiedziliśmy okolicę. Kilka pięknych zdjęć, chwila zachwytów, łyk herbatki i wracamy do schroniska. Fasolka po bretońsku nigdy nie smakowała lepiej ???? Czas wracać… Przepakowanie plecaków i w drogę do samochodu. Oczywiście żaden wyjazd nie może się obyć bez wizyty w Kolibeckiej- naszym zdaniem najlepszej knajpce z Zakopanem! Nad komfortem podróży czuwał najlepszy kierowca na świecie- Piotrek- dzięki staruszku! Po kilku godzinach szczęśliwie wróciliśmy do domu.
Co dał nam ten wspólny wyjazd? Spotkanie ludzi z pasją, którzy kochają góry. Sprawdzenie w ekstremalnych warunkach, samego siebie jak i sprzętu. Zrobieniem czegoś, czego siedząc przed telewizorem byśmy nie zrobili. Spełnieniem kolejnego marzenia…
Poprawienie kondycji fizycznej, a nade wszystko wzmocnienie siły woli i charakteru. Jeśli poradziłem sobie w tak niesprzyjających warunkach, to poradzę sobie ze wszystkim! Mieliśmy też okazję dużo bardziej wczuć się w sytuację polskiej ekspedycji przygotowującej się do zdobycia K2. Dalecy jesteśmy od porównania się z warunkami i wysokościami w Himalajach, jak i umiejętnościami zespołu (tutaj ukłon w ich stronę), ale na pewno dużo bardziej odczuwamy trudy walki z samym sobą i warunkami pogodowymi, niż do tej pory. Warto wstać i zrobić pierwszy krok- później nogi same niosą nas dalej. Bo ruch to zdrowie!- ta idea powinna przyświecać wszystkim, niezależnie od wieku. Do zobaczenia na szlaku i nie tylko ????